kilka szpitali, ale pokutujące wciąż jeszcze przekonanie, że stolica, to jednak stolica, odnosi się także do służby zdrowia. Dlatego Barbara T. jak mogła najszybciej "załatwiła" sobie szpital stołeczny, podobno jeden z najlepszych.<br>Stać ją było na to. Prowadziła salon kosmetyczny, najelegantszy w jej mieście, a więc i na brak zamożnych klientek narzekać nie mogła. Jedyne, co jej prawdziwie dokuczało, to samotność. Mąż zginął w wypadku samochodowym kilka lat wcześniej, zaś dwaj dorośli synowie założyli rodziny i rozjechali się po Polsce. Poza nimi i jakimiś dalszymi krewnymi, nie miała nikogo bliskiego. A ponieważ Barbara T. z natury była nieufna i oschła, ludzie