Och, Jędrek, Jędrek. Na pewno zwariuję i będzie spokój. <br> Andrzej...<br>Nie popadaj w szaleństwo, w zarozumiałość, w złudne nadzieje - to jeszcze wcale nie znaczy, że ona ciebie kocha, do tego jeszcze daleko, to się może nigdy nie stanie, to jest nieosiągalne. Ale cóż za radość! - ona chce, abym ja ją kochał, moja miłość jest jej potrzebna, wyciąga po nią ręce! Jak mogłem tego nie widzieć! <br>Dusiliśmy się oboje w oschłości. Jakże musiałem być jej nienawistny z tą gorliwością, za którą nie biło serce. Biło, przecież biło! Opancerzyłem je tylko. Głupi! Głupi! Ile nakazów, zakazów. Dla oczu, dla rąk, dla słów. Żyłem