Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
drugi, haps go mocno - poczekaj, serdeńko, nie wierć się. A jak usłyszałam, że skrada się trzeci, to już wiedziałam, że mi chłopów nie zbraknie.

Łarysa potrząsnęła głową.
- Oj, Stiopka, Stiopka mój, Stiopka.
- A co, zrobił ci?
- Boże broń - ocknęła się Łarysa.
- No to zuch, jak ci nie zmajstrował bęsia. Taki kochanek dobry na każdy dzionek. I czegóż ty tak rozpaczasz? Albo to twój pierwszy? Nie pierwszy. Ty już byłaś przespanka, kiedy się z nim kładłaś. No, to kładź się z następnym. Jakbym miała takie oczy jak twoje, to cieszyłabym się tym darem bożym, bo nie musiałabym stale patrzeć na jednego chłopa
drugi, haps go mocno - poczekaj, serdeńko, nie wierć się. A jak usłyszałam, że skrada się trzeci, to już wiedziałam, że mi chłopów nie zbraknie. <br><br>Łarysa potrząsnęła głową.<br>- Oj, Stiopka, Stiopka mój, Stiopka.<br>- A co, zrobił ci?<br>- Boże broń - ocknęła się Łarysa.<br>- No to zuch, jak ci nie zmajstrował &lt;orig&gt;bęsia&lt;/&gt;. Taki kochanek dobry na każdy dzionek. I czegóż ty tak rozpaczasz? Albo to twój pierwszy? Nie pierwszy. Ty już byłaś przespanka, kiedy się z nim kładłaś. No, to kładź się z następnym. Jakbym miała takie oczy jak twoje, to cieszyłabym się tym darem bożym, bo nie musiałabym stale patrzeć na jednego chłopa
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego