Przez moment widać było kotłujące się pod skórą węża ofiary, ale zaraz wszystko się uspokoiło. Zabójca podążył dalej przez sprażoną pustynię nieba. A za nim zgarbiony człowiek. W palcach trzymał zielony flet i wydmuchiwał czerwcową melodię... <br><br><br>* * *<br>"Cepelin", malutki pab obity na wzór irlandzki brązową boazerią, był miejscem egzotycznym, zważywszy na koloryt Zatorza. Z tyłu pabu znajdował się rynek opanowany przez handlarzy warzyw, Azjatów, Rosjan z Kaliningradu oraz innych "kupców", których asortymentu można się było tylko domyślać. Miejsce dość podejrzane, zwłaszcza wieczorową porą. Obok kilka nocnych sklepów, zwabiających różnych pijaczków i cwaniaczków. A w "Cepelinie" spokój, żadnych lumpów, zalkoholizowanych włodarzy dzielnicy - nikogo