na pewno jest nieczystość,<br>i patrzył na nas surowo, równie surowo na dziewczęta, jak na chłopców,<br>a po procesji, pokrzepieni Najświętszym Sakramentem, z apetytem jedliśmy świąteczny obiad: smakowitą zupę jarzynową, pikantne ragoęt baranie z ryżem i jarzynami, a na deser pachnący cynamonem zapiekany ryż z rodzynkami, a wszystko to popijaliśmy kompotem z owoców granatu o krwistorubinowej barwie, zimnym i orzeźwiającym, po czym wszyscy rozchodzili się, goście opuszczali przyzakładowy park, a my wracaliśmy do sypialni na dwugodzinną sjestę,<br>ale ja nie mogłem uleżeć, słyszałem zza muru tęskne rżenie osła przywołującego długo i przeciągle klacz, i kiedy dyżurny na chwilę przysnął, wymknąłem się