Zygmunt nazwał go "systemem niebologii". I było to jedyne pocieszenie w obliczu porażki, jakiej doświadczał, upodabniając się do reszty lokatorów - gnijąc godzinami w wyrze, przemieszczając się mozolnie po mieszkaniu, dostając w końcu odgniotów od fotela.<br>* * *<br>Kiedyś, w głębokim jak sen dzieciństwie, tak głębokim, że nie istniał Zygmunt, tylko Zyzio, jego konikiem były figurki z lizaków. Ktoś wpadł na pomysł, że zamiast na patyku lizak może siedzieć w stopach żołnierzyka z plastikowej masy. Nie było dnia bez lizaka zakupionego w "Słodkiej Dziurce" na rogu Jagiellońskiej i Wojska Polskiego. W tej cukierni, należącej zapewne do zakonspirowanego ucznia Frojda, mały Zyzio wzbogacał się o