Typ tekstu: Książka
Autor: Białołęcka Ewa
Tytuł: Tkacz iluzji
Rok wydania: 2004
Rok powstania: 1997
go słowami jak gradem kamieni, wyjaśniając co myśli o staruchach, pozostawiających dzieci bez pomocy, w obliczu niebezpieczeństwa.
Wszystko w jednej chwili zaczęło wracać do normy.

Pierwszą rzeczą, jaką ujrzałem po odzyskaniu przytomności, były zielone pióropusze na szczytach drzew, które omiatały błękitną połać nieba niby wielkie pędzle. Nie myślałem o niczym konkretnym. Myśli pełzały ospale, dążąc od jednego wrażenia do drugiego. Jasno. Ciepło. Wygodnie. Nic mnie nie boli.
Obróciłem powoli głowę i mój wzrok padł na postać obcego mężczyzny odwróconego tyłem. Człowiek ten miał szerokie ramiona i plecy umięśnione jak zapaśnik. Skórę spaloną słońcem na kolor wypieczonego chleba. Niesforne czarne loki owiązał
go słowami jak gradem kamieni, wyjaśniając co myśli o staruchach, pozostawiających dzieci bez pomocy, w obliczu niebezpieczeństwa.<br>Wszystko w jednej chwili zaczęło wracać do normy.<br><br>Pierwszą rzeczą, jaką ujrzałem po odzyskaniu przytomności, były zielone pióropusze na szczytach drzew, które omiatały błękitną połać nieba niby wielkie pędzle. Nie myślałem o niczym konkretnym. Myśli pełzały ospale, dążąc od jednego wrażenia do drugiego. Jasno. Ciepło. Wygodnie. Nic mnie nie boli.<br>Obróciłem powoli głowę i mój wzrok padł na postać obcego mężczyzny odwróconego tyłem. Człowiek ten miał szerokie ramiona i plecy umięśnione jak zapaśnik. Skórę spaloną słońcem na kolor wypieczonego chleba. Niesforne czarne loki owiązał
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego