z lewej i prawej strony, ominąwszy Tees. Pośrodku natarcie, <br>wstrzymane przez zabudowania, opóźniło się o mgnienie <br>oka i straciło swój straszliwy rozpęd.<br><br>Dostrzegł, jak fala dogania dwóch mężczyzn na otwartej <br>równinie. Dopadła ich obu równocześnie i ogarnęła <br>od razu, od stóp do ramion. Widział ich głowy i ręce <br>wzniesione ponad kożuch piany, walczące o utrzymanie się <br>na powierzchni, bijące bezładnie w poszukiwaniu oparcia, <br>a w następnej chwili skoszone prądem.<br><br> Biały mur wstrząsnął się, pokrył <br>siecią pęknięć i runął w wielu miejscach, <br>a przez wyrwy lunęły potoki ciemnej wody, żółtej <br>od mułu, pełnej traw, liści i patyków. Równocześnie <br>dwa zagony fali, która