fugą wdzięku, <page nr=160> i jeszcze ja, co bym wolał umrzeć, niż powiedzieć prosto z mostu, czego chcę, co mnie ciągnie i wlecze do tego Nie-Wiadomo-Gdzie, gdyż w zawiłej, poplątanej, umyślnie niedomyślanej nadziei czai się karygodny infantylizm, czai się upiór śmieszności - ach, zawróćmy; zawróćmy już, panie Pytałowski, co się tak kręcisz z tą głupią wędką...<br>A po tym klepnięciu i po tych trampkach, jakby mnie znowu diabeł zapiął na automatyczny suwak, czyli, jak mawia moja żona, na ekler, a właściwie żeby być ściśłym, na eklej, bo moja Nel nie pjononsuje (własne jej wyrażenie) er i wstawia w jego miejsce ptasi, kwilący