oni szansę zarobić jakieś pieniądze. Człowiek, żeby mógł czytać Norwida, najpierw musi zjeść. A przecież poziom zamożności "polskich" Wietnamczyków systematycznie rośnie. Zarabiają, ale mimowolnie stykają się też z zakazaną literaturą, z nieocenzurowanymi pismami. <br>Trzydziestoparoletni Tho boi się ujawnić swoje nazwisko. Gdy mieszkał w Wietnamie, nie przyszło mu do głowy, by krytykować władzę. Uciekł z kraju dopiero, gdy nie mógł się już opędzić od milicjantów, którzy codziennie odwiedzali jego mały sklep i próbowali wymusić łapówki. - Myślałem, że system jest dobry, tylko ma złych urzędników - mówi. - Teraz rozumiem, że w Wietnamie niszczy się kapitał społeczny, zdolni ludzie nie mają pracy, mają ją ci