Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Detektyw
Nr: 1 (149)
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1999
natomiast idą ostatnio trochę gorzej, a ludzie mają coraz mniej pieniędzy.
- Tak czy inaczej - ciągnął pan Wincenty - być może teraz, któryś z nich zechce puścić parę z gęby. Ja obiecuję ze swojej strony, że jak tylko ktoś od tych gangsterów pojawi się znowu, natychmiast pana zawiadomię.
Jednak zanim pojawił się ktokolwiek, by na ulicy Łabędziej kontynuować subtelnie rozpoczętą robotę, zdarzyło się coś, co zniweczyło hipotezę aspiranta Włodzimierza T.
Dokładnie w miesiąc po tym, jak Sławomir Z. przedstawił tutejszym przedsiębiorcom ofertę "nie do odrzucenia", w hurtowni z glazurą i armaturą łazienkową "Fragiles", której właścicielem był Arkadiusz R., podłożono bombę. Straty nie były
natomiast idą ostatnio trochę gorzej, a ludzie mają coraz mniej pieniędzy.&lt;/&gt;<br>&lt;q&gt;- Tak czy inaczej&lt;/&gt; - ciągnął pan Wincenty &lt;q&gt;- być może teraz, któryś z nich zechce puścić parę z gęby. Ja obiecuję ze swojej strony, że jak tylko ktoś od tych gangsterów pojawi się znowu, natychmiast pana zawiadomię.&lt;/&gt;<br>Jednak zanim pojawił się ktokolwiek, by na ulicy Łabędziej kontynuować subtelnie rozpoczętą robotę, zdarzyło się coś, co zniweczyło hipotezę aspiranta Włodzimierza T.<br>Dokładnie w miesiąc po tym, jak Sławomir Z. przedstawił tutejszym przedsiębiorcom ofertę &lt;q&gt;"nie do odrzucenia"&lt;/&gt;, w hurtowni z glazurą i armaturą łazienkową "Fragiles", której właścicielem był Arkadiusz R., podłożono bombę. Straty nie były
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego