Rebece, odbierały jej odwagę. <br>Teść i mąż, ku którym zdążała, rysowali się w wyobraźni jako wielkoludy z plemienia <br>Enacim, niepodobni do innych ludzi, posiadający wszechpotężnego Boga na swoje <br>usługi. Pochylona, osłonięta, czekała na drodze i bała się coraz to więcej.<br>Izaak z wysiłkiem oderwał nogi od ziemi i zbliżył się ku niej. Podniósł dłoń, <br>by odjąć z głowy dziewczyny zasłonę, i zastygł w tym ruchu. Jakąż twarz odsłoni? <br>Czy skośne oczy, łakome wargi przypominające Ainę? Bywało, że sam tego pragnął, <br>lecz teraz na myśl, że tak może być, ogarniała go odraza. Omal, że na głos nie <br>zawołał: Matko! Gdyby matka była