dał kelnerowi napiwek, niezbyt co prawda duży, ale wystarczający, by starszy pan w białej marynarce solidnie, po prusku, stuknął obcasami. Wyszedł na ulicę i od razu stwierdził, że - wbrew przypuszczeniom - nie jest śledzony. Pomyślał, że przecenił jednak przeciwnika, ale postanowił nadal działać tak, jakby Poller był przynajmniej Klossem. Wszedł do kwiaciarni, zapłacił majątek za trzy cieplarniane róże. W kwiaciarni odwrócił się specjalnie twarzą w stronę wystawy, tak, by mógł być widziany z ulicy. Nikt jednak nie obserwował Klossa, nikt nie zatrzymywał się przed kwiaciarnią.<br>Nie wziął mnie pod uwagę - pomyślał Kloss - dla niego się nie liczę.<br>W bramie domu, w którym