Typ tekstu: Książka
Autor: Nowak Tadeusz
Tytuł: Półbaśnie
Rok wydania: 1986
Rok powstania: 1976
jego otwarty bok dźgają końcem biczyka, jak wyprowadzają go ze stajni i zaprzęgają do wozu naładowanego po kulbony zaparzonym łajnem.

Tych wozów z łajnem było coraz więcej i były coraz cięższe.
Jeszcze pół biedy, gdy ciągnęło się je po powiatowej lub po polnej drodze.
Jakoś tam było, chociaż zapach zaparzonego łajna, pełnego much i muszek, białych i czarnych robaków, drażnił rozdęte nozdrza, zwalał z nóg.
Gorzej było, gdy taki wóz trzeba było ciągnąć przez zaorane na wiosnę lub pod jesień pole.
Wówczas żelazne koła wozu grzęzły w rozkisłej ziemi po synkle, a nogi zapadały się po pęciny, po kolana.
Gdy się
jego otwarty bok dźgają końcem biczyka, jak wyprowadzają go ze stajni i zaprzęgają do wozu naładowanego po kulbony zaparzonym łajnem.<br> &lt;page nr=20&gt;<br> Tych wozów z łajnem było coraz więcej i były coraz cięższe.<br> Jeszcze pół biedy, gdy ciągnęło się je po powiatowej lub po polnej drodze.<br> Jakoś tam było, chociaż zapach zaparzonego łajna, pełnego much i muszek, białych i czarnych robaków, drażnił rozdęte nozdrza, zwalał z nóg.<br> Gorzej było, gdy taki wóz trzeba było ciągnąć przez zaorane na wiosnę lub pod jesień pole.<br> Wówczas żelazne koła wozu grzęzły w rozkisłej ziemi po synkle, a nogi zapadały się po pęciny, po kolana.<br> Gdy się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego