Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Detektyw
Nr: 5 (153)
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1999
z wersalki kapę i zarzuciła ją na siebie. Klepiąc się obydwoma dłońmi po całym ciele przez tkaninę zdołała ugasić ogień. Nie krzyczała, nie wzywała pomocy; nie wpadła w panikę, zachowała względny spokój. Może nie chciała dodatkowo drażnić nieobliczalnego męża? A może było to otępienie, w którym pozostawała już od wielu lat? W każdym razie, cicho pojękując i sycząc z bólu, ostrożnie przysiadła na wersalce. Wykonując minimalne ruchy, udając że nic strasznego się nie stało, próbowała ukryć się pod kocem. Chciała położyć się, zniknąć mężowi z oczu, tak żeby przestał już zwracać na nią uwagę i wreszcie dał jej spokój. Do jutra
z wersalki kapę i zarzuciła ją na siebie. Klepiąc się obydwoma dłońmi po całym ciele przez tkaninę zdołała ugasić ogień. Nie krzyczała, nie wzywała pomocy; nie wpadła w panikę, zachowała względny spokój. Może nie chciała dodatkowo drażnić nieobliczalnego męża? A może było to otępienie, w którym pozostawała już od wielu lat? W każdym razie, cicho pojękując i sycząc z bólu, ostrożnie przysiadła na wersalce. Wykonując minimalne ruchy, udając że nic strasznego się nie stało, próbowała ukryć się pod kocem. Chciała położyć się, zniknąć mężowi z oczu, tak żeby przestał już zwracać na nią uwagę i wreszcie dał jej spokój. Do jutra
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego