są bajką, złudą, błyskiem słońca na szybie. Żeby dzień się skończył wreszcie! Ufam, że noc i teraz, jak tyle, tyle razy, wchłonie mój jaskółczy niepokój, że zbudzę się rankiem nie "mędrszy i posępniejszy", jak powiada Coleridge, ale z wesołym okrzykiem "na śniadanko, panowie". O, noc, ta mistrzyni niosąca sen, ten lek, który przerywa ciągłość niepokoju, ona jedna potrafi coś dla mnie zdziałać.<br>Mignęła mi Suzanne. Może bym i podszedł do niej, bo mi w tej chwili wszystko jedno, ale po co, skoro jest tylko błyskiem na szybie? Mignęła mi gdzieś i Renne. Och, żeby tylko nie zechciała podejść. Bawiłem się kasztanami