koncepcja człowieka dziwnie zbliżyła się do Gombrowiczowskiej, w tym przynajmniej sensie, że doceniam rolę "średnich temperatur", co zresztą u Gombrowicza zdaje się wynikać z jego sprzeciwu wobec wzajemnego podniecania się ludzi, aż po napady zbiorowego szału. Jeżeli człowiek jest <foreign lang="lat">homo ritualis</>, <page nr=262> zalet obrzędu, który wprowadza w wymiar sakralności, nie wolno lekceważyć. Poza tym wyraźne rozróżnienie dwóch stref: wiary i praktyki, wydaje mi się niezgodne z obserwacją. Ogromna większość ludzi, w każdym razie obywateli krajów zachodnich, odczuwa zarówno "wierzę", jak "nie wierzę" jako typowe "słowa nie przylegające", i nie może być inaczej, skoro zdani są na wszechobecne prądy to niskiego, to wysokiego