Beniek stawał na głowie, chodził na rękach, jeździł na rowerze, wszyscy mówili, że nic z niego nie będzie. Ojciec kupił im skrzypce, Beniek nie chodził na lekcje, ale grał. Ojciec posyłał ich do synagogi, a sam potajemnie palił papierosy w sobotę. Beniek nie interesował się Bogiem, ale lubił szabasowe wieczerze, lichtarze, biało nakryty stół. Chodził do klubu sportowego "Bar Kochba" i do hachszara na Kilińskiego, ale nie był syjonistą. W ogóle nie bardzo wiedział, w jakim świecie żyje.<br><br>Ojciec przerabiał odpadki krawieckie na przędzę i włókno dla chałupników, którzy tkali z tego ubraniowe samodziały, i finansował część operacji ich stryja, Sendera