palce. Zaczął rozbierać się, rzucając niedbale części ubrania na trawę. Skupiony, ze zmarszczonymi brwiami, zatoczył niewielkie kółko, badając trawę bosą stopą. Kręcił się, wybierał miejsce niczym pies szykujący się do snu.<br>"Trochę mokro."<br>"Poczekaj jeszcze chwilę" - poradziłem, składając jego tunikę.<br>Chciałem wycofać się dyskretnie. Zostawić go samego, wiedząc, że nie lubi świadków podczas transformacji.<br>"Zostań" - poprosił niespodziewanie. - "Denerwuję się. Wolałbym mieć kogoś przy sobie."<br>Ja też byłem niespokojny. Pamiętałem zdarzenie sprzed niespełna roku, gdy omal nie straciłem przyjaciela. Bałem się nieprzewidzianych komplikacji, a jednocześnie byłem ogromnie ciekaw, jak też wygląda smocza przemiana. Niewielu ludzi ją oglądało, a już na pewno nie