który na progu kawalerki Tęgopytka zrzucał zarzut durnoty). "Nie ma nic złego, co by na dobre nie wyszło - powiedziałem w windzie do inżyniera - z durnoty oczyścił się pan na progu kawalerki Roberta, cera teraz bardziej przewiewna, pory się przetkały podczas zabiegu, a potwór ten unicestwić pana nie mógł, bo metajęzyk macie, chciałem jeszcze panu powiedzieć, że zrobił pan wszystko, co tylko pan mógł, aby wyciągnąć swego kolegę z dna, on jednak jest stracony dla świata inżynierów", tu winda się zatrzymała, zdanie dokończyłem na ulicy rozbłyszczonej latarniami "on jest stracony dla świata inżynierów, a pan nie może sobie nic zarzucić, bo postąpił