wykładać, Simmons mówi, trochę nieśmiało, że oni mieliby kandydata: profesora Kridla. Ja na to, że znam i cenię Kridla, i zrobię, co można.<br> Bogaty uniwersytet amerykański nie wstydzi się zabiegać o subsydium ubogiego komunistycznego kraju! Ale katedry literatury polskiej nigdy w Ameryce nie było i oto ja, zdrajca, czyli kolaborant, mam okazję, żeby ją stworzyć - wbrew całej Polonii, która patriotycznie deklamowała, ale nigdy na taki czyn się nie zdobyła. I oczywiście moje nieczyste sumienie kolaboranta dodawało mi energii. Motywy, którymi kierował się Simmons, dopiero później się odsłoniły. Może to prawda, że miał do komunizmu ciche ciągoty. Ale przede wszystkim chciał się