opasłych okularników, świecących się od potu, rozpanoszonych w nadętej bucie, najbezczelniej i najgłupiej pewnych siebie. Usłyszawszy opodal polską mowę, zaczęli ordynarnie i grubiańsko wyśmiewać się z Polaków - Ťnarodu wiecznych niewolnikówť. Kasprowicz poczerwieniał z pasji, brwi zsunęły mu się groźnie, skupił się w sobie, nagle chwycił w obie dłonie ciężki blat marmurowy pokrywający stolik i cisnął go z rozmachem w stronę Niemców. Szczęśliwym (albo i nieszczęśliwym) trafem żaden z niemieckich bydlaków nie odniósł poważniejszych obrażeń, a w powszechnym zamieszaniu, zgiełku i rumorze zdołał Żuławski wyrwać Kasprowicza z <foreign>albergo</>, w czym mu zresztą chętnie dopomogli wszyscy obecni tam <orig>Italczycy</> (nie wyłączając kelnerów), w