z ta autodestrukcja, gdy widziało się ich obrazy, dotykało rzeźb, gdy doznało się od nich łaski olśnienia. Jeśli któryś z nich wyszeptał mi do ucha słowa, od których mój świat się zatrząsł, to tym samym skazał mnie na współdzielenie swojej marności, w perfidny sposób mnie zniewolił.<br>Patrzę, jak się spalają, marnują ten dar, który dostali, kpią sobie z obowiązku, jaki on niesie, patrzę i nie mogę tego wytrzymać. Każdego z nich powinnam zabrać ze sobą na oddział, pokazać im tych wszystkich potencjalnych artystów, którym los nie dał szansy, bo przyszło im umrzeć, zanim nauczyli się pewna ręka trzymać pędzel, dłuto czy