przestrzeni i czasie żadnego miejsca. Można było patrzeć przez nią jak przez szkło lub jak w próżnię. Jej istnienie było naprawdę problematyczne i chirurg powątpiewał chwilami, czy nie jest ona widmem. Taka nierzeczywistość i, rzec można, upiorność drażniły najbardziej, chirurg pogardzał sobą jako mężczyzną, że tyle czasu poświęca głupiej kobiecej marze.<br>Ale z innej strony fakt jej istnienia, i to istnienia narzucającego wszystkim swe prawa, był niezaprzeczalny. Choć wydawało się, że na kanapie jest pustka, zwyczajna dziura w siedzeniu, i że tam nic nie siedzi, wydawało się równocześnie, a nawet wiedziało się z całą pewnością, że znajduje się tam jakaś bezkształtna