wlokący się zazwyczaj tramwaj mknie niczym ekspres, pochłaniając przystanki w zawrotnym tempie! Bo też i wiezie on niecodziennego pasażera, a właściwie pasażerkę. Otulona w elegancką pelisę z rysi kołysze się, w miarę wahnięć zdezelowanego pojazdu na sfatygowanych szynach, i muska mnie od czasu do czasu zapachem swojej bliskości. Na tle mdlącej woni porannej kapusty, ten zapach zakwita, jak kwiat egzotyczny, paryski, Chanel czy Guerlain. Tcudo-blone z Mazowieckiej, o której wiem tu tylko tyle, że czasem pojawia się na Sadybie, chyba u rodziców, bo spotykam ją tam w towarzystwie nobliwej starszej pary. Tyle że - dojrzałą teraz rozkwitłą bujną kobiecością i wypiękniałą