tak szczęśliwie sprawił, że to Fryderyk Nietzsche, a nie Bóg umarł". Nie wiemy, czy to zdanie jest aktem wiary, nawet ostrożnej wiary filozofa, czy też jedynie chłodną konstatacją faktu, że "mit" religijny przetrwał i przeżył, w wymiarze społecznym, kruchą tożsamość nietzscheańskiego i postnietzscheańskiego buntu. W obu wypadkach jest to deklaracja mężna, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę własne, estetyczne fascynacje Zadenckiego. Jednak tylko realne potwierdzenie tożsamości religijnej i wspólnotowej pozwoli Zadenckiemu opuścić świat liberalny, który budzi taką jego odrazę. Wówczas stanie zresztą przed innymi problemami estetycznymi. Stanie wobec wyzwań chrześcijańskiej wrażliwości społecznej (która zawiodła na manowce niejednego katolika), chrześcijańskiego przekonania o istotowej