Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Opowiadania drastyczne
Rok powstania: 1968
z daleka sylwetkę Izoldy. Przebił się przez tłum, podszedł bliżej. Tak, to była Izolda. Trzymała Krummla pod rękę i tuliła twarz do jego ramienia. Gordon dosłyszał urywki zdań:
- Widzisz, mała, jak to jest...
- Nie mów... Pójdziemy do mnie... Matka wyjechała.
Potem widział, jak wsiedli do taksówki i odjechali. A więc miał rację. Ośmieszył się przed tą głupią, kłamliwą dziewczyną. Wystrychnęła go na dudka, dał się nabrać na wyuczone, płytkie frazesy. Wielki artysta? Nie! Wielki błazen! Jeszcze jedna próba, zakończona sromotną porażką. Każda z nich woli swojego Krummla. Oto ideał przeciętności.
Szedł pieszo do domu, zraniony tą nową zniewagą, zawiedziony, obolały, pełen
z daleka sylwetkę Izoldy. Przebił się przez tłum, podszedł bliżej. Tak, to była Izolda. Trzymała Krummla pod rękę i tuliła twarz do jego ramienia. Gordon dosłyszał urywki zdań:<br>- Widzisz, mała, jak to jest...<br>- Nie mów... Pójdziemy do mnie... Matka wyjechała.<br>Potem widział, jak wsiedli do taksówki i odjechali. A więc miał rację. Ośmieszył się przed tą głupią, kłamliwą dziewczyną. Wystrychnęła go na dudka, dał się nabrać na wyuczone, płytkie frazesy. Wielki artysta? Nie! Wielki błazen! Jeszcze jedna próba, zakończona sromotną porażką. Każda z nich woli swojego Krummla. Oto ideał przeciętności.<br>Szedł pieszo do domu, zraniony tą nową zniewagą, zawiedziony, obolały, pełen
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego