znowu czyta list, potem zasiada do biurka, chce coś pisać, jednak wstaje, zaczyna iść pomiędzy ścianami ciasnego pokoju, gdzieś daleko, dokąd go przywołuje ktoś, gdzie powinien być jak najprędzej. Polek przejęty jest strachem wobec tych spraw nieznanych, dlatego zapomina na długo, po co tu przybiegł. Później jednak, przełknąwszy suchą jak migdał ślinę, zsuwa się niżej, ku następnej jarzębinie. Stąd widzi dom od strony słońca, dom nastroszony sczerniałą winoroślą, na której liściach niczym rosa leżą drobiny gorącego światła. Bada kolejno okna zamknięte, drzwi, werandę, niskie ścianki żywopłotów, studzienkę z kranem kapiącym przezroczystymi kroplami. Na ścieżce żwirowej leżą porzucone pantofelki. Leżą nieporządnie, jakby