za późno. Dostrzega go pani Linsrumowa, która odkłada nóż na zydel i wyciera w fartuch dłonie.<br>- W imię Ojca i Syna, Polek, ty przeklęty hamanie, a gdzie żywioła? Chłopak ciasnym labiryntem przedostaje się z powrotem do dziury w płocie.<br>- Polek, co ty tu robisz? Polek, stój, bezwstydny! Rekonwalescent, mocno poturbowany, mknie już przez maliniak.<br>- Trzymajcie go! Trzymajcie żulika, on jeszcze chory! - krzyczy pani Linsrumowa. Na podwórzu wybuchła ogromna wrzawa, złożona z ujadań zhańbionego Panfila, płaczliwego krzyku Babki, gdakania Zazuli, która nie lubi hałasów nadmiernych, i żywszego niż zwykle chrząkania Dziadzi Linsruma. Polek jest już daleko. Biegnie choinkami wzdłuż toru i biegnie