z każdym.<br>Musiała mieć przeczucie i ono sprawdziło się dokładnie 11 marca 1976 około osiemnastej u mnie w domu; mieliśmy iść na Zawód: reporter, przyszła trochę wcześniej, mama zrobiła kawę, otworzyła cotes du Rhone, gawędziliśmy sobie w pracowni.<br>Pamiętam, że mówiłem o Wyspiańskim, już temat podejrzany, bo nigdy wcześniej Wyspiański mnie nie ruszał, one słuchały z narastającym zdumieniem, a mama nawet spytała, czy czegoś nie wziąłem - nie czy nie wypiłem czegoś prócz tej szklanki wina, ale czy nie wziąłem - bo to widać bardziej kojarzyło się z prochami. Odpowiedziałem jakimś zdaniem, które musiało być straszliwie nie ad rem, skoro mama aż krzyknęła