owoc panieńskiej anemii, zaostrzonej udręką niemiłego małżeństwa. W to wątłe ciało o wielkiej śledzionie, o nerwowym sercu, o bolesnych ambicjach uwikłanych w kompleks niższości Adam wlał balsam swojej flegmatycznej natury. I tak, między matką, przerażającą to bezprzyczynowym gniewem, to nagłą niemacierzyńską czułością, a ojcem zasuniętym w głęboki cień powszedniej pracy, moralizatorstwa i rezygnacji - Władysław wyrósł na mężczyznę popędliwego i wyrozumiałego zarazem: pełnego żółci wobec drobnych szykan, wobec prawdziwie ciężkich sprzeciwów życia - pełnego stoicyzmu. Po Róży odziedziczył impet wewnętrzny, potrzebę zmian, triumfów, przodownictwa, po Adamie skłonność do przeceniania cudzej racji, strach przed odpowiedzialnością. Każde nowe zadanie, jakie los mu nastręczył, uważał za