denaturatem alkoholików, którzy rzucają się w delirium, oszalałych z bólu i strachu schizofreników. Kolo stoi i kieruje ruchem, tego na stół, temu wystarczą uspokajacze, tamtem to już do lodówki. Kolo rozdający nadzieję i pogrążający w odmętach niebytu demoniczny doktor. Kolo, wypisujący sobie samemu recepty, w szponach lekomanii, robiący sobie wszelkie możliwe badania, nawet te najbardziej bolesne. Pod białym fartuchem noszący potajemnie aparat Holtera z przyklejonymi do skóry czujnikami mającymi znaleźć wszelkie nieprawidłowości w pracy serca. Wpadający z Holterem w grzęzawisko jeszcze żywych ciał, które już niedługo zamienią się błoto rozkładających się tkanek. Kolo i Dżaba siedzący u "Plastyków", przerzucający się objawami