Kowalik. - Ogrzejemy tylko ręce, zaraz po nas przyjadą.<br>Mężczyzna zdjął z okapu nad piecem okopcony garnek, pochylił się nad wiadrem, rozbił dnem garnka taflę lodu, nabrał wody, postawił na piecu, zasyczały zmoczone fajerki.<br>- To my już pójdziemy, ogrzaliśmy się - doktor Majewski włożył rękawice.<br>- Taż proszę bardzo, co złego, to nie my - odezwał się niespodzianie mężczyzna ze skaleczoną ręką.<br>- Dziękujemy, do widzenia - rzekł Kowalik, wychodząc.<br>- Do widzenia, panie - odparł mężczyzna.<br>Owiało ich mroźne, ale świeże powietrze, które wdychali teraz z prawdziwą przyjemnością, smakowali nieledwie, szybko zapominając o kwaskowatym smrodzie.<br>- Długo to będę pamiętał - powiedział doktor Majewski, oglądając się za siebie.<br>- Czemu się