na północy, i później, w drodze na południe, ale ten zgon uderzył w nas z niesłychaną siłą: widzieliśmy martwe ciało naszego kolegi, potrąconego przez samochód wojskowy tuż za murami piętnastki na przedmieściu Esfahanu: leżało w poprzek drogi, i staliśmy skamieniali ze zgrozy, i nie rozumieliśmy, nie mogliśmy pojąć, dlaczego o n a jest i tutaj, i nie wiedzieliśmy jeszcze, bo i skąd?, że jest także w Arkadii, w krainie szczęścia, szczęścia, które spadło na nas tak niespodziewanie, gdy tak wielu czyniło już próby zadomowienia się na zesłaniu, jakby miało ono trwać aż do końca, jak to zapowiadał komandir Wagow...<br>a mijaliśmy właśnie