Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Polityka
Nr: 12.04
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2004
sąsiadowały z koszarami ułanów, wyśpiewujących żurawiejki: "Bolszewika goń, goń, goń!". W Tatrach świstaki świstały patriotycznie, zapadały w sen niedźwiedzie i agenci-śpiochy z tajnych służb. Każdy przypływ Bałtyku wyrzucał na brzeg pierścienie - zaślubiny z morzem zalecano w przeciwieństwie do zaślubin homo. Ulicami miast przeciągały pochody łysoli sprawdzonych rasowo, skandujących: "Polacy na Madagaskar! Z Orbisem". Trójpodział władz stał się anachroniczny jak trójpolówka. Prezydent co tydzień wydawał dekret powodowany potrzebą dekretynizacji społeczeństwa po bezwstydzie komuny. Premier coraz to nowe koncepcje sprawowania władzy wyciągał z kapelusza. A dużo miał kapeluszy.

Jedynie artyści w tym moim śnie zawiedli: w teatrze (nie pamiętam nazwy) zebrali się na
sąsiadowały z koszarami ułanów, wyśpiewujących &lt;orig&gt;żurawiejki&lt;/&gt;: "Bolszewika goń, goń, goń!". W Tatrach świstaki świstały patriotycznie, zapadały w sen niedźwiedzie i agenci-śpiochy z tajnych służb. Każdy przypływ Bałtyku wyrzucał na brzeg pierścienie - zaślubiny z morzem zalecano w przeciwieństwie do zaślubin homo. Ulicami miast przeciągały pochody &lt;orig&gt;łysoli&lt;/&gt; sprawdzonych rasowo, skandujących: "Polacy na Madagaskar! Z Orbisem". Trójpodział władz stał się anachroniczny jak trójpolówka. Prezydent co tydzień wydawał dekret powodowany potrzebą &lt;orig&gt;dekretynizacji&lt;/&gt; społeczeństwa po bezwstydzie komuny. Premier coraz to nowe koncepcje sprawowania władzy wyciągał z kapelusza. A dużo miał kapeluszy.<br><br>Jedynie artyści w tym moim śnie zawiedli: w teatrze (nie pamiętam nazwy) zebrali się na
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego