ust, zamamrotał:<br>- Odsuń się, baranie, idioto, bo będę musiał <br>rozwalić ci łeb. Odsuń się... mówię...<br>- Chodź bliżej - odpowiedział niewyraźnie <br>w ciemności Pinokio. - Chodź bliżej, draniu, żebym <br>ci dołożył do końca.<br>Ciemność rzedła. Skaczące w powietrzu cienie zatrzymały <br>się, nabrały burych niewyraźnych kolorów i kształtów. <br>Ostra plama światła znalazła się nagle na wprost okna <br>na podłodze i wyłoniła z niebytu oparte o brudny <br>beton ręce Pinokia. Z czarnokrwistymi knykciami, niezdarnie <br>próbujące podciągnąć w górę to coś, <br>co zmęczone i bezsilne waliło w dół, przygniatało <br>je.<br>- Dupek, gnojek, sflaczały nieboszczyk - zachrypiał <br>zardzewiałym śmiechem Adam.<br>- Chodź bliżej, no podejdź, mówię ci... - próbował <br>stanąć na nogi