Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
dzieciom wyjmować z kieszeni palta wuja Benedykta pozostawione tam miedziaki. Krysia i ja korzystaliśmy z tego prawa na równi z Antkiem i Zosią. Kupowaliśmy za nie w sąsiednim sklepiku landrynki - siedem za kopiejkę - oraz chleb świętojański. Codziennie też wrzucaliśmy parę kopiejek do miseczki żebraka, siedzącego z obnażonymi kikutami amputowanych stóp na wprost naszej bramy, na rogu zaułka zwanego Dowcipem.

Widok żebraka nasunął mi porównanie ze "sztundystą" i zapytałem Kazia, co jest lepsze: kraść czy żebrać .

- No, wiesz! - zawołał. - Żebrać wolno, a kraść nie wolno! Złodziei pakuje się do więzienia!

- Do więzienia?

- Jak to, nie wiesz? Każdy złodziej siedzi w celi za kratą
dzieciom wyjmować z kieszeni palta wuja Benedykta pozostawione tam miedziaki. Krysia i ja korzystaliśmy z tego prawa na równi z Antkiem i Zosią. Kupowaliśmy za nie w sąsiednim sklepiku landrynki - siedem za kopiejkę - oraz chleb świętojański. Codziennie też wrzucaliśmy parę kopiejek do miseczki żebraka, siedzącego z obnażonymi kikutami amputowanych stóp na wprost naszej bramy, na rogu zaułka zwanego Dowcipem.<br><br>Widok żebraka nasunął mi porównanie ze "sztundystą" i zapytałem Kazia, co jest lepsze: kraść czy żebrać .<br><br>- No, wiesz! - zawołał. - Żebrać wolno, a kraść nie wolno! Złodziei pakuje się do więzienia!<br><br>- Do więzienia?<br><br>- Jak to, nie wiesz? Każdy złodziej siedzi w celi za kratą
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego