się w życiu różnych religijnych naiwności. Nie używałem - w przeciwieństwie do was - kondomów, napłodziłem piątkę cudownych dzieciaków, nie przejmując się, za co to wszystko utrzymam. Chodziło mi tylko o rozbuchany seks i miłość. Odpowiedzialnego planowania nie było w tym za grosz. A raczej było, tylko się nic nie sprawdzało: Gośka naciągała wyniki, mówiła, że dzisiaj w zasadzie pewnie można, i już lądowaliśmy w sypialni, w garażu, na stole w salonie, już zamykaliśmy się w piwniczce. To po prostu było nieustanne święto płodności. Napalony zapominałem o kasie, o tym, że trzeba by przybastować, bo dzieci przecież kosztują. A potem nagle znajdowałem się