uniesienia. A kiedy wreszcie znalazł się w niej, pomyślał, że umiera i że jest to najpiękniejszy rodzaj śmierci.<br>Leżeli wtuleni w siebie, kanapa była wąska. Obejmował Ewelinę ramieniem w obawie, żeby nie spadła. Stała się teraz przedłużeniem jego życia. Ciężar jej głowy, dotyk jej nagiego ciała, zapach włosów to była nadbudowa jego losu, coś w jego życiu najistotniejszego. Bez tej obecności wszystko traciło sens. <br>- Zrobić ci kawy? - spytał. <br>- Tak, tak, tak - usłyszał w odpowiedzi. <br> Na początku grudnia Tadeusz zadzwonił z miasta i powiedział, że za godzinę przywiezie Zuzię. Zawiadomił już Hankę, która obiecała stawić się o czasie. Tak długo czekała na