w prochowcu, z teczką w prawej ręce.<br>Chodź - zaklinała go w duchu Aurelia, zaciskając pięści tak, że aż ją ścięgna bolały. - Chodź tu, prędzej. Zrób krok, zrób pierwszy krok, zobaczysz, że to już wystarczy...<br><br><page nr=172><br>A czuła się przy tym, jakby naprawdę czarowała.<br>Ojciec poruszył się. Poszedł szybko naprzód - przystanął - i nagle pobiegł bardzo szybko w jej kierunku, wymachując teczką, którą trzymał w odstawionej ręce, cały jakoś niezdarnie przechylony na bok.<br>Aurelia wyciągnęła ramiona - i ojciec wpadł w ten jej uścisk, jak do gniazda.<br>Przytuliła go mocno. Straszny płacz złapał ją za gardło - ale jeszcze się powstrzymała.<br>Ktoś tu musiał był silny