lewiznę chodzisz? Marsz mi do domu zaraz! A on do tej dziwy gada, że to pomyłka, że mnie nie zna. No, to ja bach go w pysk! Bladź uciekła, ale on z nami nie poszedł.</><br>Rycho śmiertelnie się obraził, tak przynajmniej pisała Agna w liście do rodziny. Epistoła była dziwna, napuszona i górnolotna, w stylu, no właśnie - Rycha, który pewnie dyktował żonie, co ma pisać. Marczakowa odpisała parę słów swojej prawdy i korespondencja się urwała.<br>Mijały tygodnie i miesiące, milczenie trwało i kiedy Marczakowej wyszło z rachunków, że Agnieszka niedługo będzie rodzić, poprosiła znajomego maszynistę, który jeździł w tamte strony, żeby