lat.<br><br>Przy samym końcu gry przytrafił się pewien nie przewidziany <br>przypadek: jeden z Aleksandrów tak mocno kopnął globus, <br>że wzbił się on niezmiernie wysoko, a następnie <br>spadł nie na boisko, lecz przeleciał przez mur i dostał <br>się w ten sposób na teren jednej z sąsiednich bajek. <br>Byliśmy ogromnie zakłopotani, gdyż nie wiedzieliśmy, <br>w jakiej bajce szukać mamy naszej piłki: czy udać się <br>do Tomcia Palucha, czy do trzech świnek, czy też może <br>do Sindbada Żeglarza.<br><br>Gdy tak zastanawialiśmy się nad tym, co począć, rozległ <br>się nagle wesoły głos Mateusza:<br><br>- Aga, <orig>opcy</>!<br><br>Co miało oznaczać:<br><br>- Uwaga, chłopcy!<br><br>Spojrzeliśmy przed siebie i oczom naszym