okazywało się nie punktem dojścia, puentą weselnej historii, lecz zasadą egzystencji postaci scenicznych. Obrazy ludzi pozbawionych kontaktu z rzeczywistością, poddanych wielkim emocjom, bez przerwy wczepionych w siebie, poruszających się zgodnie z logiką snu, jakiegoś onirycznego transu, pozostały w pamięci na długo.<br>Dla aktorów udział w takim spektaklu musiał pozostać zupełnie niepowtarzalnym doświadczeniem. Kreacyjna siła wyobraźni, ujęta w formę teatralnych znaków, stawała się nośnikiem znaczeń uniwersalnych, skuteczniejszym niż naśladownictwo czy kurczowe trzymanie się prawdy życia. Podobnie inspirujące stało się dla Dymnej ponowne spotkanie z Jerzym Grzegorzewskim. Dwa lata później zagrała Ninę Zarieczną w Dziesięciu portretach z czajką w tle, spektaklu na motywach