Typ tekstu: Książka
Autor: Konwicki Tadeusz
Tytuł: Dziura w niebie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1959
go zmieniłem.
- Już gdzieś poleciał. Ledwo rano bizunem dostał... Boże, Boże, co to za chłopiec. Pani Linsrumowa, wyłamawszy witkę, rozbudziła nią krowy, które ociężale i niechętnie stanęły na nogi, nie zdradzając jednak ochoty do dalszej aktywności. Babka siadła na piasku, poprawiała włosy. Salisz cały czas nie odrywał się od swojej nieskomplikowanej czynności.
- No, jak tam tobie u nich?
- A dobrze - rzekł Salisz nie podnosząc głowy.
- Ile matce zapłacą, mówili?
- Matka zgodziła na pięć miesięcy. To będzie pięćdziesiąt złotych.
- Oho. Oni bogacze, mają z czego płacić.
- Gospodarz buty da jesienią do tego.
- Długo tych butów nie ponosisz. Znam ja ich. A obiad
go zmieniłem.<br>- Już gdzieś poleciał. Ledwo rano bizunem dostał... Boże, Boże, co to za chłopiec. Pani Linsrumowa, wyłamawszy witkę, rozbudziła nią krowy, które ociężale i niechętnie stanęły na nogi, nie zdradzając jednak ochoty do dalszej aktywności. Babka siadła na piasku, poprawiała włosy. Salisz cały czas nie odrywał się od swojej nieskomplikowanej czynności.<br>- No, jak tam tobie u nich?<br>- A dobrze - rzekł Salisz nie podnosząc głowy.<br>- Ile matce zapłacą, mówili?<br>- Matka zgodziła na pięć miesięcy. To będzie pięćdziesiąt złotych.<br>- Oho. Oni bogacze, mają z czego płacić.<br>- Gospodarz buty da jesienią do tego.<br>- Długo tych butów nie ponosisz. Znam ja ich. A obiad
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego