się na palcach, aby niekiedy, przy powitaniu, pogładzić czuprynę du brave Nicolas, jak stary nazywał Derkacza. Brave Nicolas uśmiechał się wtedy niezgrabnie, poczciwie patrząc w brunatne oczy dziewczęcia - Nie upłynęło i trzy lata: Derkacz z Karoliną udali się do mera. Piękna, choć nierówna była z nich para!<br>Zaś w rok niespełna po ślubie młoda małżonka umarła przy porodzie, wydawszy na świat drobne, nieżywe ciałko.<br>Przez dwa dni siedział Derkacz, zdrętwiały od bólu, nad dwojgiem zwłok - Zaś trzeciego dnia, po pogrzebie, zniknął z domu i nikt go więcej nie widział nigdy w osadzie Cransac pod Lille.<br><page nr=100> Wałęsał się przez czas jakiś po