najedzony, wymyty i natarty jakimiś wonnymi olejkami, które przyniosły ogromną ulgę zbolałym plecom, leżał na dość wygodnym łożu w pokoju "valetidunariów", to jest niewolników, którym powierzona była opieka nad zdrowiem pana i służby. Byli to, jak zazwyczaj się zdarzało, Grecy. Siedząc na posadzce, grali w kości i kłócili się używając niewymyślnych przekleństw z przedmieść ateńskich, mimo to Kalias z lubością wchłaniał dźwięki ojczystej mowy.<br>Jeden z grających spojrzał na chłopca i uśmiechnął się.<br>- No jak, dobrze ci?<br>- O, tak. Vilicus dobry, wy też jesteście dobrzy... Chyba i pan będzie dobry...<br>- Zobaczysz, zobaczysz - oschle, dziwnym tonem rzucił pytający i powrócił do gry