to Żmudzin, Pranas, Franciszek, Frank, zawsze zostawiony samemu sobie i niemal permanentny emigrant, dorobił się domu z ogrodem w miasteczku koło Toronto i miłości współobywateli, małego kosmopolitycznego zbiornika robotników mówiących mnóstwem języków i narzeczy. Dorobił się za cenę poświęceń. Doktor praw, pracował w fabryce jako robotnik, bo gdyby zajął się nostryfikacją dyplomu, dzieci musiałyby wcześnie iść do pracy. A wszystkie dzieci otrzymały wyższe wykształcenie. I być może dopiero w Kanadzie zdołał dowieść, że jego socjalizm to nie były tylko porywy młodości, o których się zapomina. Bezinteresowny, żarliwy, gotów nieść każdemu pomoc, zasłynął wkrótce jako doradca prawny swoich kolegów, sąsiadów, i działacz