Typ tekstu: Książka
Autor: Kofta Krystyna
Tytuł: Wióry
Rok: 1996
w stronę okna.

- To lepiej, lepiej, nie wiadomo co do czego przyjdzie,
tam zawsze będzie co jeść.

- Może ma pani rację, w każdym razie
lecę do spółdzielni, póki jeszcze otwarta.

I nagle na spokojnym dotąd, leniwym podwórku
zaczął się ruch nagły jak w teatrze, kiedy skamieniałe
po odsłonięciu kurtyny postacie ożywają
w gorączkowej akcji.

Otwierały się okna, pojawiali się nowi ludzie,
co chwilę ktoś wychodził na balkon i wołał, jak
majtek, który pierwszy zobaczył ziemię.

- IDą, JUŻ IDą.

- NASI IDą. - Matka Marycha swym
potężnym głosem bez wysiłku przebiła wszystkich.

Studnię podwórka wypełnił zwarty śpiew wielu
tysięcy głosów, za którym ciągnęło się
w stronę okna.<br><br>- To lepiej, lepiej, nie wiadomo co do czego przyjdzie, <br>tam zawsze będzie co jeść.<br><br>- Może ma pani rację, w każdym razie <br>lecę do spółdzielni, póki jeszcze otwarta.<br><br>I nagle na spokojnym dotąd, leniwym podwórku <br>zaczął się ruch nagły jak w teatrze, kiedy skamieniałe <br>po odsłonięciu kurtyny postacie ożywają <br>w gorączkowej akcji.<br><br>Otwierały się okna, pojawiali się nowi ludzie, <br>co chwilę ktoś wychodził na balkon i wołał, jak <br>majtek, który pierwszy zobaczył ziemię.<br><br>- IDą, JUŻ IDą.<br><br>- NASI IDą. - Matka Marycha swym <br>potężnym głosem bez wysiłku przebiła wszystkich.<br><br>Studnię podwórka wypełnił zwarty śpiew wielu <br>tysięcy głosów, za którym ciągnęło się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego