już dobrze wynagradzany za wykonywanie atrakcyjnego zawodu, smacznie i zdrowo jadałem (obiady domowe u pani Żochowskiej za 1 zł 20 gr. za obiad z deserem, a w niedzielę - kurczaki z mizerią), elegancko się ubierałem, a jeszcze nie dość tego - miałem najlepszego chyba w tym kraju profesora od angielskiego. I to, o ile dobrze pamiętam, nie brał ode mnie wynagrodzenia, podczas gdy małego Marianowicza uczył za ciężkie pieniądze. Interesowało go po prostu uczenie spikera i śledzenie jego postępów w radio. Wszystko to chyba musiało się jakoś źle skończyć. Opatrzność decyduje często o naszym losie, nie lubi bowiem, kiedy, zagapiwszy się, stwierdzi nagle, że