nie będę - mówił uparcie ponury głos. <br>- Laboga, Michał! <br>- Kupi mi matka kaszkiet - dobrze. Nie kupi - sama będzie jeździła, ja nie! <br>Henrysia, nie słuchając dalszego ciągu niepokojącej sprzeczki, zaczęła się śpiesznie ubierać. <br>Słońce sunęło się już wysoko po niebie, łóżko ojca było puste, nawet jako tako zasłane. Widocznie ojciec naprawdę wstał o świcie, a jej nie obudził. Znalazła go przed domem na pogawędce z gospodynią. Wynikało z tej rozmowy, że wirówka stoi od miesiąca zepsuta, a że ojciec był majster do wszystkiego niezawodny, więc uradzono, że weźmie się ostro do naprawy. Zdjął kurtkę, zakasał rękawy, a Henrysi doradził od serca, ażeby poszła z